poniedziałek, 15 lutego 2010

Kompan z Czech

W niedzielę przyjechał do Karakołu drugi student z Europy, konkretnie z Czech, Tadeas. Nie jest tu w ramach Mundusa, tylko jakiegoś innego porogramu. W Czechach studiuje leśnictwo i uwielbia wszystkie rośliny (co bym go nie spytała jak się nazywa, zaraz rzuca łacińską nazwę). Dzisiaj ponad pół godziny pokazywał mi na swoim laptopie zdjecia z Tajlandii, gdzie spędzał ostatnie wakacje. Byłoby może intersująco, gdyby nie to, że wszystkie zdjęcia poakzywały... wyłącznie rośliny! Żdanego normalnego "turystycznego" foto. Powiedział, że inne zdjęcia ma, ale w Czechach, a tutaj przywiózł tylko fotografie roślin ;) Tadeas nie mówi po rosyjsku (a będzie mial tu przedmioty tylko w jęz. rosyjskim!), a po angielsku słabo (czasem zadziwia mnie nieznajomością niektórych prostych słów czy wyrażeń), więc porozumieć się z nim jest czasami ciężko. Dochodzi do tego, że mowiąc do niego zaczynam uzywać angielsko-rosyjsko-polsko-czeskiego zlepku słów. Ten mój czeski to oczywiście taki zgadywany z akcentem na ostatnią sylabę, np. potreba albo pienondze...
Ostatnio byliśmy także z Janarą, jej chłopakiem (Meder - obydwoje z Tadeasem nie mogliśmy długo zapamiętać jego imienia) i Tadeasem na lodowisku zrobionym na miejscu miejskiego stadionu. Niestety jazda mi za bardzo nie wychodziła, a tam nawet barierek nie było zeby się przytrzymnać, więc szybko zamieniłam łyżwy na buty.

Tadeas i Janara (a w tle sprzedawca) w sklepie chemicznym


Tadeas ma laptop chyba z zaintsalownym modem, niestety ma takze zainstalkowaną Vistę, ktorej nie lubię i na której się nie znam. Dodawszy fakt, ze wszystko jest tam po czesku, a Tadeas nie zna sie na komputerach, całkiem naturalne, ze nie udało nam się połączyc z internetem. Chyba juz sobie darujemy proby uzyskania polaczenia w mieszkaniu i będziemy korzsytać z nędznej kafejki :/
Pisałam już, że chodząc mo miasteczku z dużym aparatem, w mojej jasnej kurtce i w plecaku wyglądam na rasową turystkę. Ludzie przypatrywają mi sie jak jakiemuś zjawisku. A razem z Tadeasem, który ma równie wyróżniającą się kurtkę, aparat i plecak, jesteśmy superatrakcją. Zwłaszcza, ze kolega z Czech jest jasnym blondynem i ma kręcone włosy. Nawet kobiety na uniwerku komentowały, że u nich takie malczika to tylko w skazkach (bajkach), bo na ulicy sami ciemni bruneci. Potem śmiejąc się dodały, że jak Tadeas tu trochę pobędzie to może i stanie się brunetem.
Później na bazarze sprzedawcy pytali nas jak nam się tu podoba i jak wypoczywamy - wyjaśniam wtedy, że my tu studiujemy i przyjechaliśmy na dłuzej niż tydzień. Dwie babuszki-sprzedawczynie porposiły o zrobienie im zdjęcia i pozowaly z bananami w ręku (niestety moj aparat był schowany, więc foto udalo zrobić sie tylko Tadeasowi)
A kiedy potem szliśmy ulicą jacys faceci, gdy nas zobaczyli, zaczęli mowić po angielsku: How do you do? hello?, a po rosyjsku pytali jak wypoczywamy?. Po takich przygodach, aż mi sie wierzyć nie chce ze latem jest tu podobno bardzo duzo turystow, bo ludzie wciąż wydają się być nie bardzo oswojeni z ich widokiem...

Bazar w Karakole






A teraz nieco o muzyce jakiej słuchają w Karakole i w Kirgistanie w ogóle. Janara opowiadała mi, że kiedy byla w Belgii ludzie dziwili sie, kiedy mowila im ze w Kirgistanie tez słuchają Lady Gaga czy Beyonce. Faktycznie słyszy sie tu sporo muzyki amerykańskiej, aktualnie popularnej w Stanach czy Europie. Poza tym puszczają też rosyjskie piosenki, no i kirgiskich wykonawców. Muzyka w wykonaniu kirgiskim jest różna - od kopiowanego od Amerykanow r'n'b czy rapu po kirgisku, przez rzewne kirgiskie ballady z wyglądającymi na archaiczne teledyskami, po typowe kirgiz-polo czy też disco-kirgiz (disco polo po kirgisku). Na jednym z kanałów codziennie ok. godz. 19 nadają program typu "przyślij życzenia, a my je przeczytamy i puścimy do tego piosenkę". Jest on podzielony na dwie cześci - rosyjską, gdzie czytają życzenia po rosyjsku, grają rosyjską i amerykańską muzykę oraz kirgiską, gdzie czytają życzenia po kirgisku, a muzykę grają tylko kirgiską.

Ponizej link do kirgiskiego hitu, Ильяз Андаш "Сен жок"
http://video.mail.ru/mail/sanjar0001/super/1039.html

Z cyklu obyczaje: w Kirgistanie też obchodzą walentynki. Najczęściej zakochani udają się do restauracji czy kawiarni (w sumie u nich to jedno i to samo) i dają sobie w prezencie odpustowe laurki w kształcie serca.

Wielkie walentynkowe serce w centrum Karakolu

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz