czwartek, 11 lutego 2010

Pierwyje zaniatja i cerkiewna babuszka

Dzisiaj z kolei bylam na pierwszych zajęciach od początu do końca. Ogólnie jest podobnie jak w Polsce - podział na wykłady i ćwiczenia. Na wykladach albo dyktują, a studenci piszą (w Polsce tak często bywa), albo znacznie więcej mowią, objasniaja, przykłady podają, pytają studentow a oni mało piszą (w Polsce tez tak bywa i osobiscie o wiele bardziej wolę takie zajęcia). Tak jak wszędzie - wszystko zależy od wykladowcy. Na ćwiczeniach było śmiesznie. Wykladowca zadawał pytania z ostatnich zajęć, a oni jeden przez drugiego rwali się do odpowiedzi i wszystko recytowali jak jakieś wierszyki!
Na razie jestem tutaj mała atrakcją w grupie. Wykladowcy pytają na jak długo przyjechalam, jakie przedmioty wybralam, czy podoba mi sie tutaj, czy bylam już wczesniej w Kirgistanie? Wszyscy na koniec dodają: dobro pożałotwat w Kyrgyzstan (witamy w Kirgistanie).
Dzisiaj kurator (coś jak wychowawca) mojej grupy powiedzial, ze w nastepną sobotę jedziemy na narty. Pod Karakołem (otoczonym ze wszystkich stron górami) jest osrodek narciarski, gdzie przyjezdzają głownie turysci z Rosji czy Kazachstanu. Co ciekawe nikt ze studentów na nartach nie jeździ, ani nawet nie probował (chociaż góry mają pod nosem!). U nas górale to zazwyczaj wprawni narciarze i instruktorzy.
Po zajęciach poszłam zapoznac się z miastem. Mają tutaj ciekawą cerkiew, gdzie zrobiłam trochę zdjęć. Oczywiście w mojej jaskrawej kurtce z duzym aparatem wygladałam niczym rasowa turystyka, więc zaraz podeszła do mnie babuszka, uskarżając się, że nie ma gdzie mieszkać, jak cieżko jej się żyje itp, itd. Stałam tak sluchając jej i zastanawialam sie czy udać, że jej nie rozumiem, czy wspomóc ją. Po chwili postanowilam dać 10 somow (to w sumie nawet nie zlotowka). Babuszka podziękowała i poszla sobie, wczesniej pyatjac mnie co tu robię i czy z Germanii jestem (nie, z Polszy), jak mam na imię, etc.. a wlaśnie! a propos imienia, widac bajka przygody Buratino byla popularna w calym Związku Radzieckim, bo komu bym sie nie przedstawiała: Rosjanom, Ukraińcom czy Kirgizom, oni wszyswcy pytają czy to imię prawdziwe, bo u nich takie imie istnieje tylko w bajce o przygodach Buratino (który zakochał się w niebieskowłosej Malwinie). Buratino to cos w podobie Pinokio. Od rosyjskich znajomych dostałam nawet swego czasu książeczkę "prikljucienia Buratino" z dedykacją :)

Cerkiew


Wracajac do babuszki, ktorą wspomoglam 10-oma somami... Wychodząc z cerkwi znowu ją spotkalam, a babuszka do mnie z umartwioną miną, że to co jej dalam to ona chyba zgubila, gdzies jej wypadlo czy się zapodziało (sprytna babulinka liczyla pewnie na dodatkowe somy). Odpowiedzialam, ze jak znajde to jej przyniosę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz